Maciej Aniserowicz [devstyle.pl]: potrzebujemy więcej programistów, bo dziś kod jest konieczny do działania świata

Jeśli szukasz programisty, administratora big data, albo po prostu kogoś, kto działa w branży IT – nie jesteś sam. Obecnie osoby z wykształceniem informatycznym to jedni z najbardziej pożądanych kandydatów na rynku pracy. Maciej Aniserowicz prowadzący serwis dla programistów devstyle.pl opowiada nam skąd tak wielkie zapotrzebowanie na „ajtików” i dlaczego niektórych specjalistów nie skusi nawet wysoka pensja.

Jak myślisz, skąd bierze się niesłabnące zainteresowanie programistami na rynku pracy?

Kiedyś oprogramowanie mieliśmy w… komputerach. Teraz mamy je w telewizorach, lodówkach, samochodach a czasem nawet – w słoikach na ryż. Wszystko, co nas otacza jest nim wypełnione. Ktoś ten kod musi „naklepać”, ktoś musi go rozwijać. Tak naprawdę, wbrew pozorom, programistyczna rewolucja dopiero się rozpoczyna. I programistów ciągle będzie potrzeba coraz więcej i więcej, bo po prostu kod jest konieczny do działania świata. A czy to dobrze czy źle – to już temat na kompletnie inne rozważania 🙂

Mam wrażenie, że obecnie rynek pracy jest w stanie wchłonąć dowolną ilość kandydatów, którzy potrafią programować. Czasem spotykam się nawet z żartobliwą opinią starszych kolegów z IT, którzy mówią, że dziś wystarczy umieć wcisnąć na raz ctrl, alt i del, żeby jakaś firma cię przyjęła. Faktycznie tak jest?

Niedobory na rynku pracy w branży IT faktycznie powodują, że coraz mniej trzeba umieć aby tytułować się programistą. Z jednej strony to dobrze, że bariera wejścia do zawodu jest coraz niższa, ale z drugiej strony powinno to nieść za sobą motywację do ciągłego rozwoju. Tak się niestety nie dzieje.
Spora część naszej pracy to tak zwane „małpie” czynności: odpowiednio wyszkolona małpa byłaby w stanie je wykonać. Ze smutkiem patrzę na programistów, których takie zadania satysfakcjonują. Muszą oni zrozumieć, że stagnacja na tym etapie jest bardzo krótkowzroczna.
Zawód programisty jest piękny, lecz aby go w pełni docenić, trzeba przełamywać własne bariery i nieustannie poszukiwać możliwości rozwoju.

Maciej Aniserowicz, devstyle.pl

Z twojego doświadczenia i z wypowiedzi innych devów – jak to właściwie jest – czy wraz ze wzrostem zapotrzebowania na wykwalifikowanych programistów zmieniają się warunki, w jakich pracują?

Firmy prześcigają się w dogadzaniu programistom. Mi nigdy to nie imponowało. Konsole do gier, minigolfy czy salony masażu w biurze traktuję bardziej jako sposób uzależnienia pracownika od konkretnego pracodawcy.
Pieniądze na pewnym poziomie także przestają być motywatorem. Prawdziwie wykwalifikowanych programistów jest – i zawsze będzie – stosunkowo niewielu. Oni mogą dyktować warunki, bo są w stanie wnieść do firmy ogromną wartość, jednak programista to tylko… programista. Trzeba czasem oderwać się od klawiatury, wyjść poza swoją strefę komfortu, zdobyć także inne umiejętności. Można wtedy pochwalić się szerszym zestawem kompetencji niż tylko pisanie kodu.

Czyli ważne, aby programiści mogli zdobywać także inne kompetencje? Pakiet ciekawych szkoleń, czy choćby okresowe wewnętrzne hackatony to lepsze rozwiązanie niż karnet na siłownię i konsola z grami w każdym dziale?

Nie oszukujmy się – jeżeli ktoś chce chodzić na siłownię to sam może sobie kupić karnet. A granie w gry to nie praca tylko rozrywka. Takie benefity to pójście na łatwiznę ze strony pracodawcy. O wiele ciekawsze byłoby zorganizowanie cyklu wewnętrznych prezentacji o programistycznych nowościach, podczas którego każdy programista mógłby spróbować sił jako prelegent. Albo pozwolenie pracownikom – przez jeden czy dwa dni w miesiącu – na oderwanie się od codziennych zadań i tworzenie własnych, dowolnych, projektów celem poszerzenia horyzontów. Wielokrotnie poruszałem takie tematy na blogu i wydaje się, że moje poglądy zgodne są z oczekiwaniami ambitnych programistów.

Szkolenia to jeszcze inna historia. Bardzo często pracodawca wysyła pracowników na szkolenie głównie po to, aby potem móc pochwalić się „zorganizowanym planem rozwoju” podczas rekrutacji kolejnych osób. Większość szkoleń, szczególnie tych „autoryzowanych”, przygotowywanych przez wielkie korporacje, niczego nie daje. Ja jestem gorącym zwolennikiem szkoleń autorskich, przygotowywanych przez konkretnego trenera, będącego ekspertem w swojej dziedzinie. Sam takie prowadzę i z kilkuset wypełnionych ankiet wiem, że jest to zdecydowanie bardziej wartościowy sposób spędzenia programistycznego czasu niż wyprawa do wielkiego ośrodka szkoleniowego.

Jak w ciągu ostatnich kilku lat zmieniło się samo środowisko IT?

Przed programistami stają nowe wyzwania wymagające odejścia od komputera. Teraz programista musi nie tylko programować, ale coraz częściej także porozmawiać z klientem. W niektórych projektach to programista analizuje faktyczne potrzeby końcowych użytkowników, starając się odpowiednio zinterpretować otrzymane specyfikacje.
Spowodowało to, że środowisko programistyczne jest coraz mniej hermetyczne. Musimy się otwierać. Napływ świeżych ludzi oraz zmiana specyfiki naszej pracy bardzo mocno przeczy stereotypom, przez jakie często postrzega się programistów.

No właśnie. Kiedyś stereotypowy pracownik działu IT to był lekko autystyczny fascynat niszowych filmów s-f, który rzadko wychylał się zza swojego centrum dowodzenia wszechświatem, a na każde pytanie odpowiadał „dziwne, u mnie działa”. Obecnie chyba trudno powiedzieć jaki jest typowy informatyk, prawda?

Obecnie nie ma czegoś takiego jak „typowy informatyk”. Stereotypy ciągle funkcjonują i jedną z moich „misji” jest walka z nimi, lecz aktualnie nie da się wyjść na ulicę i wskazać palcem programistów. Kiedyś faktycznie może tak było, ale czasy się zmieniły.

Przy okazji: część programistów obraziłaby się za nazwanie ich „informatykami” 😉

W takim razie porozmawiajmy o tym, czego właściwie chce przeciętny programista?
Bardzo wiele zależy od sytuacji życiowej każdego człowieka. Dla jednego najbardziej liczy się kasa. Inny oczekuje, że w pracy pogra w rzutki i pójdzie z zespołem na piwo. Po założeniu rodziny może okazać się, że elastyczny czas pracy to priorytet numer jeden. Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Dla mnie zawsze liczyły się dwie rzeczy: ciekawe projekty i brak nadgodzin. Wszystko inne było sprawą drugorzędną.

Największe trudności i wyzwania z jakimi spotykają się polscy programiści zatrudnieni na stałe?

Nasza branża jest chyba jedyną, w której prawo pracy chroni bardziej pracodawcę niż pracownika. Coraz więcej osób przechodzi na model B2B. W ten sposób po prostu łatwiej jest przejść do innej firmy. Trudności i wyzwania? Nie są one powiązane z formą zatrudnienia.

Stawki w branży. Żaden pracodawca nie chce mówić głośno ile płaci swoim informatykom, by nie podkupiła ich konkurencja, ale pewnie między programistami jest przepływ informacji. Coraz częściej słyszę, że „za mniej niż 10 000 zł i opcję pracy zdalnej nawet nie zaczynam rozmowy”.

Programiści faktycznie mogą dyktować warunki, ale też bez przesady. Te legendarne 10 czy 15 tysięcy miesięcznie to nie jest średnia pensja średniego polskiego programisty. Bardzo dużo zależy od miejsca zamieszkania, trochę od technologii, w której dana osoba się specjalizuje.
W mediach pompuje się mity o „arystokracji IT” zapominając, że na warszawskich korporacjach świat się nie kończy. W Polsce nadal są miejsca, w których programista ma problemy ze znalezieniem pracy. Większość z nas wcale nie zarabia też takich kokosów, jak się to ludziom wmawia.
Owszem, na studiach związanych z IT albo bezpośrednio po nich można zarobić łatwiej i więcej. Z czasem to się jednak wyrównuje. To nie jest przecież tak, że absolwent zarabiający 5 tysięcy – czyli dobrze – będzie za 10 lat zarabiał 50 tysięcy. Po prostu wcześniej dotrze do momentu, w którym „więcej nie dostanie i koniec”.
A praca zdalna… Ja uwielbiam ten model, ale to nie jest sposób pracy dla każdego. Większość programistów się do tego po prostu nie nadaje.

Czym innym – poza pieniędzmi – można dzisiaj skusić dobrego programistę do podjęcia pracy w danej firmie?

Programiści nie zarabiają takich kwot, o jakich można wyczytać w różnych średniej jakości publikacjach, ale biedy też nie klepią. Po zapewnieniu sobie godnego życia i odkładaniu części pieniędzy na oszczędności nie każdy skusi się na zmianę pracy kolejną podwyżką. Proces rekrutacji programistów to złożona, specyficzna procedura. Dbanie o możliwości rozwoju, aktywny udział w wydarzeniach organizowanych przez społeczności związane z IT czy zapewnienie dobrego sprzętu to kilka obowiązkowych punktów.
Mnie osobiście od zawsze pasjonują blogi i konferencje programistyczne i takim aktywnościom poświęcam bardzo dużo czasu. Zawsze wymagałem więc od pracodawcy zaakceptowania mojego hobby – tym bardziej, że jest ściśle związane z branżą. Nie było więc mowy o nadgodzinach – muszę mieć czas na realizację także swoich, a nie tylko firmowych, celów.

One thought on “Maciej Aniserowicz [devstyle.pl]: potrzebujemy więcej programistów, bo dziś kod jest konieczny do działania świata

  1. Sporo celnych uwag i obalania mitów. Co do motywacji. Sam pochodzę z Łodzi i specjalizuję się w PHP. Musiałem emigrować do Warszawy, ponieważ łódzki rynek nie zapewnia możliwości rozwoju. Poszukiwani są ludzie do klepania prostego kodu, CMS-ów, a głównym kryterium jest niska cena. W moim przypadku różnica wynagrodzenia między propozycjami w Łodzi, a Warszawie to min. 40% (tzn. stawka w Łodzi, to 60% stawki w Warszawie), nie mówiąc już o skali i zaawansowaniu projektów. Powodem jest to, że wśród firm, przedsiębiorców króluje mentalność „Łódź = cięcie kosztów”. Mimo że jest to trzecie co do wielkości miasto w Polsce i posiada spory potencjał ludzi do pracy (również IT), to notorycznie przegrywa z Warszawą ze względu na chęć zaniżania kosztów pracy. Jest to błędne koło, firmy oferują śmiesznie niskie stawki*, więc chętni uciekają do Warszawy, więc firmy również przenoszą się do Warszawy, bo nie mogą znaleźć ludzi w Łodzi… Puenta jest taka, że gdyby w Łodzi istniał rynek pracy który oferowałby zatrudnienie dla ambitnych programistów PHP, oraz sensowne stawki, to chętnie wróciłbym do Łodzi, bo cokolwiek, ktokolwiek myśli o tym mieście, to ja się w nim wychowałem i jestem typem osoby która lubi zapuszczać korzenie.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *